|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
M.
Gość
|
Wysłany: Pon 16:00, 23 Lip 2007 Temat postu: Zgłoszenie... ^^ |
|
|
-Imię i nazwisko bohatera - Louise Amy Stone
-Jego Dom - Slytherin
-Wiek bohatera - 16 lat
-Adres bloga (który ma należeć do serii) - założę gdy mnie przyjmiecie
-Swoje GG (jeśli ma) - 2208562
-Email - [link widoczny dla zalogowanych]
-Aktora/aktorkę udzielającego wizerunku twojej postaci - Jessica Alba
-Autor - M.
-Próbka twórczości:
Number 1:
secret-life-hermione.blog.onet.pl/2,ID210272924,DA2007-05-18,index.html
Number 2:
Blondwłosa dziewczyna otworzyła drzwi szafy i wyciągnęła z nich szare, całkiem znoszone jeansy. Przez chwilę patrzyła na nie stojąc w bezruchu, po czym uśmiechnęła się do siebie. To było niesamowite- nagle przypomnieć sobie coś, co działo się tak dawno. Po chwili zastanowienia włożyła spodnie i wyszła z pokoju. Rozejrzała się dookoła, jak zwykle, gdy przechodziła tym korytarzem. Choć mieszkała tu od tak dawna, nadal nie mogła napatrzeć się na te wszystkie obrazy i dzieła sztuki. Często zastanawiała się ile to musiało kosztować. Otworzyła drzwi salonu i stanęła twarzą w twarz z ciotką – Elzą McDowell. Ta oblizała swoje krwistoczerwone usta i powiedziała:
- Jak miło, że już wstałaś. Właśnie miałam wołać Emilię, by cię obudziła.
Jenny kiwnęła głową. Nigdy nie mogła zrozumieć, dlaczego Emilia robi wszystko za jej ciotkę. Przecież nie była niepełnosprawna. Niekiedy Jennifer, wśród swoich bogatych znajomych czuła się zupełnie obco. Zawsze wierzyła, że na wszystko co ma, musi zapracować. W tym „innym świecie” było zupełnie inaczej.
- Właśnie zastanawiałam się – powiedziała pani McDowell – czy nie wysłać cię na kilka dni nad morze wraz z Charlottą.
Jennifer na sam dźwięk imienia swojej kuzynki poczuła niemiłe ukłucie w sercu. Nie przepadała za Charlottą. Strasznie się rządziła i pomiatała innymi. Była dokładnym przeciwieństwem panny Collis. Lotta myślała, że skoro jej rodzice są bogaci, powinna mieć wszystko. Jenny uważała, że jej kuzynka jest głupia. Nigdy nic nie czytała, i nie lubiła się uczyć. Interesowali ją tylko chłopcy i makijaż.
- Muszę chodzić do szkoły – zaprotestowała Jennifer – Dopiero co byłam w Egipcie.
- Dobrze ci to zrobi – odpowiedziała ciotka tonem, który nie znosi sprzeciwu.- Tak, więc załatwione. Możesz iść do siebie.
Panna Collis westchnęła. Trochę denerwowało ją zachowanie ciotki, ale nie miała odwagi jej o tym powiedzieć. Nie chciała być niewdzięczna, w końcu tyle jej zawdzięczała. Wiedziała, że dla innych jej rozumowanie jest co najmniej dziwne, ale nie przejmowała się tym. Musiała postępować zgodnie ze swoim sumieniem. Kiedyś nie miała niczego.. Teraz wszystko o czym mogłaby zamarzyć każda dziewczyna w jej wieku: mnóstwo pieniędzy, bajeczne ciuchy, piękny dom, własną sprzątaczkę i kucharza, oraz wszystko czego zechciała. Miała wszystko, a jednak czegoś jej brakowało.. Od jakiegoś czasu często myślała o swojej rodzinie. Nienawidziła ich, a jednak… Stale przypominały jej się te wspaniałe, miłe chwile spędzone z matką i rodzeństwem. Lecz zaraz potem widziała całkiem wyraźnie: rozwód rodziców, nowa żona ojca… Nowy chłopak matki.. On był najgorszy. Codziennie pił i bił ją i jej siostry.. Ciągle miała jeszcze głębokie rany na nadgarstkach…Nigdy nie miała silnego charakteru, a wtedy życie wydawało jej się takie trudne.. Jennifer otworzyła drzwi swojego pokoju. Przed oczami pojawiła się jej matka. Collis poczuła, że zaraz eksploduje. Kopnęła z całej siły krzesło i rzuciła się na łóżko. W zdenerwowaniu potarła kciukiem nadgarstek. Nie mogła się teraz złamać… Już tak dawno tego nie robiła.. Podbiegła do umywalki i wyciągnęła z kosmetyczki żyletkę.. Krew zaczęła powili spływać z jej ręki do umywalki… To było swego rodzaju uzależnienie.. To było gorsze niż jakikolwiek inny nałóg.. Jennifer nienawidziła siebie za to co robiła, ale jednocześnie przynosiło jej to dziwną ulgę,. Chciała przestać, ale nie wiedziała jak… Nie miała kogo poprosić o pomoc…
________________________________________
Jenny leżała na łóżku w swoim pokoju i niedbale malowała paznokcie u rąk. Zawsze ją to odstresowywało. Teraz, gdy się nad tym głębiej zastanowiła, stwierdziła, że ten krótki „urlop”, o który poprosiła dyrektorkę jej ciotka, dobrze jej zrobił. Pomimo incydentu z żyletką, wszystko układało się jak w bajce. Niecały tydzień bez lekcji, nauki, nauczycieli i kolegów odbił się pozytywnie na jej ostatnio podszarpanym zdrowiu. Dziś nadszedł dzień powrotu do Hogwartu. Nie mogła powiedzieć, że się nie cieszyła, po prostu czuła się jakoś dziwnie… Tęskniła za swoimi przyjaciółmi, już nie mogła się doczekać spotkania z nimi, lecz miała też w sercu dziwną obawę. Tłumaczyła sobie to na różne sposoby, ale żaden jej w pełni nie satysfakcjonował. Żaden nie odzwierciedlał jej prawdziwych uczuć. Jennifer potarła kciukiem nadgarstek i wyczuła jeszcze świeże ślady po żyletce. Sprawiało jej to dziwną przyjemność, jakąś satysfakcję… Wiedziała, że źle robi, jednak nie umiała się powstrzymać.. Choć już tak długi czas się nie cięła, teraz to wróciło. To było jak narkotyk, nie mogłaby przestać, choćby nawet chciała… Wstała na chwilę z łóżka, po czym znowu na nim usiadła. Jeszcze raz potarła nadgarstek i ponownie wstała. Podeszła do swojego kufra i przeciągnęła go w stronę kominka. Wsypała w płomienie trochę proszku, następnie w nie wkroczyła. Wszystko zaczęło wirować. Jenny zamknęła oczy.
*
-Wreszcie wróciłaś. -blondynka przeskoczyła łóżko i rzuciła się przyjaciółce na szyje. -Co się działo ?
- Było dość miło- odparła z uśmiechem, choć naprawdę wynudziła się na śmierć. Bardzo lubiła ciotkę, lecz czasem była nużąca. Nie żeby jej to powiedziała.
-Czy ja o czymś nie wiem ?! -dziewczyna była w dobrym humorze.
-Siadaj i opowiadaj mi tu wszystko.
- Było jak zwykle. Trochę nudno. - powiedziała rozpakowując rzeczy- Ale ciotka jest bardzo miła. Znów chce mnie wysłać na "wakacje". Tak jakby pobyt w Egipcie mi nie wystarczył.- mruknęła i oddała się swoim myślom. Przypomniały jej się piramidy, przewodnik, który opowiadał strasznie ciekawe historie, oraz znudzoną twarz Charlotty.
-Chciałabym czasem być na twoim miejscu ... – powiedziała rozmarzona Katherina kładąc głowę na poduszkę.
- Uwierz, nie chciałabyś – odpowiedziała cicho Ise i spojrzała ukradkiem na nadgarstek.
*
- Ekhm. - chrząknął Chris przyglądając się brunetce, która taszczyła kilka książek. - Może pomóc? - zapytał. Zamyślona dziewczyna uniosła lekko głowę
- Ee, dzięki.
- Daj. - wyciągnął rękę w jej stronę. Podała mu książki i uśmiechnęła się do niego lekko
- Dzięki- powtórzyła.
- Chris. - przedstawił się szelmowsko się uśmiechając.
- Jenny.
- Miło poznać uroczą koleżankę. Dziewczyna szła dalej nic nie mówiąc.
- Coś taka milcząca? - zapytał w końcu. Ise popatrzyła na niego trochę nieprzytomnie
- Zamyśliłam się.
- Nie powiesz mi chyba, że zamierzasz to wszystko - skinieniem głowy wskazał na książki - przeczytać?
Jennifer uśmiechnęła się i skinęła głową.
- Zamierzasz? - zdziwił się nieco. - Tak piękna dziewczyna nie może spędzać tyle czasu z nosem w książkach.
Jen lekko prychnęła. Nie lubiła gdy chłopcy prawili jej oklepane komplementy. Wtedy zawsze zastanawiała się ilu dziewczyną powiedział to wcześniej. Chłopak sceptycznie uniósł brwi. Panna Collis otworzyła usta i chciała coś powiedzieć, lecz z tego zrezygnowała. Już wiedziała, że chłopak jest wielkim podrywaczem. Nie lubiła takich.. Nie miała w życiu czasu na przelotne romanse, które do niczego nie prowadziły.
- Przepraszam, że zabrałem Ci tyle czasu. - westchnął oddając jej książki. Jennifer spojrzała w jego niebieskie oczy, po czym odwróciła wzrok.
- Nic nie szkodzi. Jeszcze raz dzięki za pomoc - powiedziała cicho. Wzruszył ramionami.
- Miłego dnia. - mruknął.
Dziewczyna uśmiechnęła się do niego jeszcze raz, po czym wolnym krokiem skierowała się w stronę biblioteki. Miała tyle nauki, i tak mało czasu. Mimo wszystko miło rozmawiało jej się z nowo poznanym chłopakiem.
*
Nathan opuścił PW Ślizgonów z zamiarem pójścia na spacer. Podjął decyzję iż odpręży się na Hogwardzkich korytarzach, być może wspomagając się rozmową z kimś interesującym. Po chwili dostrzegł blondwłosą Krukonkę, którą uznał za odpowiednią kandydatkę.
- Cześć Jen, co u Ciebie? Dawno się nie widzieliśmy. - przywitał się.
- Hej - odpowiedziała z uśmiechem. - U mnie w porządku. A jak u Ciebie?
- Żyję i trzymam się całkiem dobrze, co mam nadzieję widać. - zapewnił, kontrolnie przyglądając się dostępnym dla jego oczu obszarom swojej osoby. Dziewczyna ponownie się do niego uśmiechnęła.
- Przejdziemy się? - Czemu nie. - zgodził się.
- Właściwie co robisz tutaj sama? - spytał z zaciekawieniem.
- Właściwie to nic - odpowiedziała. Nathan przyjrzał jej się z zainteresowaniem.
- To z pewnością ciekawe zajęcie, nigdy nie próbowałem. - zażartował. Jennifer spojrzała na niego i już miała coś powiedzieć, wyjaśnić mu, lecz z tego zrezygnowała. Zamknęła usta.
- Ach, już wiem. Szukałaś mnie żeby wyznać mi miłość, wykąpać się ze mną w jeziorze, a potem... – rzucił typowy Ślizgoński tekst z szelmowskim, a zarazem uroczym uśmiechem. Po chwili milczenia dodał. - Choć sądząc po Twojej minie to chyba coś mniej.. kontrowersyjnego.
- Ta. – odparła zamyślona. Pytająco uniósł brwi ku górze.
- To jakiś sekret? - spytał konspiracyjnym szeptem.
- Nie. Po prostu tak myślę. - odparła i lekko się uśmiechnęła.
- W porządku. - odparł. - Jak tam w tym waszym Ravenclawie? Szykuje się jakaś impreza?
- A co, chciałbyś przyjść?
- Nie chciałbym, jeśli coś się szykuje to oczywistym faktem jest, że tam będę. - oznajmił, szczerząc swoje niewyobrażalnie białe i równe zęby.
- No tak - powiedziała i się roześmiała.- Jak będzie jakaś impreza, to Ci o tym powiem.
- Spróbowałabyś nie, słońce. - powiedział z nieszczerze groźną miną. - Ostatnio coś nudno w tym naszym Hogwarcie.
- Nie działo się nic ciekawego gdy mnie nie było? – zapytała, jakby zawiedziona.
- Poza dosyć interesującą pogawędką z McGonagall na temat mojego zachowania oraz zaśnięciu na jednej z lekcji, w zasadzie nic.
- To dobrze - odpowiedziała - A na jakiej lekcji zasnąłeś?
- Na zaklęciach. - przyznał obojętnym tonem. Kiwnęła głową i zamilkła.
- A gdzie też byłaś, gdy Cię nie było? - zapytał spod przymrużonych powiek obserwując koleżankę.
- U ciotki - odparła i jakby trochę posmutniała.
- Coś się stało? - drążył, widząc jej niezadowolony wyraz twarzy. Nate nie był najlepszym pocieszycielem, być może dlatego, że sam bardzo rzadko płakał i starał się niczym nie przejmować, nie znał więc bólu jakiego doświadczali znajomi.
- Nie, nic. Naprawdę. Ale chce mnie wysłać na "wakcje". Znowu.
- A co jest złego w uczęszczaniu do naszej jakże cudownej placówki edukacyjnej?
- Nie wiem. Ona.... Zresztą. Nieważne.
- Jeśli nieważne to dlaczego cię gnębi?
- Sama nie wiem. Nie chcę tam jechać..... - dodała trochę ciszej.
Nie wiedziała dlaczego mu to mówi. W końcu nie była to jego sprawa…
- Więc dlaczego jedziesz? Nie masz prawa głosu? - zdziwił się chłopak, dla którego bunt był chlebem powszednim.
- Mam. Ale ona tyle dla mnie zrobiła... Nie chcę robić jej na złość... - Dziewczyna czuła się bardzo głupio. Wiedziała, że Nathan jej nie zrozumie.. Był taki…inny niż ona…
- Och. - szepnął. Nie był zdziwiony jej postawą, w końcu tiara nie bez powodu nie przydzieliła jej do Slytherinu. Jej nie obca była wdzięczność, jemu owszem.
- Pewnie uważasz, że to głupie….- zaczęła.
- Nie, nie uważam, choć sam nie kierowałbym się wdzięcznością. - przyznał.
- Nie zawsze się z nią zgadzam, ale nie potrafię jej odmówić..
- Nie potrafię ci nic poradzić, nie jestem w tym najlepszy. - stwierdził z krzywym uśmiechem.
- Nie ma sprawy - odparła i również się uśmiechnęła.
- Poznałaś kogoś ciekawego u tej swojej ciotki?
- Charlotte. Ale ją raczej nie można uznać za ciekawą.
- Dlaczego?- spytał Ślizgon.
- Interesują ją tylko chłopcy. Myśli, że jest najlepsza, ponieważ jej rodzice są bogaci. Twierdzi, że wszystko można kupić. Jest strasznie zarozumiała, rządzi się - zaczęła wymieniać.
- Taki Malfoy w spódnicy, może poza zainteresowania chłopcami, choć kto go tam wie. - zaśmiał się. - Za, co oczywiście go uwielbiam. - dodał.
- Nie lubię jej, a to z nią będę musiała wyjechać…
- Może jakoś się dogadacie. - wysunął przypuszczenie. Przepraszam cię, ale muszę już iść. Jeśli chcesz możemy się spotkać w najbliższym czasie. - zaproponował.
- Okay, nie ma sprawy. - wspięła się na palce i pocałowała chłopaka w policzek.
- Do zobaczenia. Uśmiechnął się do niej. - Trzymaj się, mała. - po czym odszedł w kierunku PW.
*
- Cześć – zagaił jakiś chłopak. Jennifer wyrwana z czytania opasłego tomu popatrzyła na niego nieprzytomnie.
- Eee, hej.- powiedziała i lekko się do niego uśmiechnęła.- Fred, tak?- dodała po chwili.
- Tak. Fred Kingsley, Miło mi panią poznać - powiedział ,,poważnym tonem" i ukłonił się zamaszyście. – Czy mógłbym zająć miejsce obok pani? - spytał, kontynuując zabawę.
- Jasne. Siadaj - powiedziała wskazując mu wolne krzesło.
-Co to za wielkie tomisko? - spytał, nie mogąc oderwać wzroku od grubego woluminu. Najgrubszego, jaki wiedział w życiu. Albo przynajmniej tak mu się wydawało.
- A, to z transmutacji. Praca domowa - wyjaśniła. - Naprawdę? Tez muszę to zrobić. Dlatego tu przyszedłem. A musisz wiedzieć, że często tu nie bywam. - uśmiechnął się lekko, przypatrując się z uwagą jej profilowi.- Jesteś dobra z transmutacji?
- Dosyć.
- To może wytłumaczysz mi ten dział... Jakoś nie mogę go opanować. Nie rozumiem, dlaczego ci nauczyciele myślą, że Owutemy są za tydzień. Tyle zadają - mruknął zniechęcony.
- Dobra. - powiedziała i zamknęła książkę. - Czego nie rozumiesz?
- Jak rzucać to zaklęcie. McGonagall wykonała to tak szybko. I jeszcze mówiła, żeby skupić się na jakiś zwierzętach. Ale nie wiem, czy na tym,. które przemieniamy, czy na tym, które chcemy , żeby było. No i cały ten ruch ręką w trakcie wykonania zaklęcia... czarna magia - pokręcił głową. Naprawdę tego nie rozumiał. Prawie nikt tego nie zrozumiał. Nawet Marc, który był dobry z transmutacji.
- O, to jest łatwe - odparła z uśmiechem i wykonała ruch różdżką, dokładnie taki jak McGonagall.
- Możesz powtórzyć? - dziewczyna zakręciła jakieś kółko, ale nie mógł wychwycić co potem - Co zrobiłaś po tym kółku? Dziewczyna pokazała mu ponownie, tym razem wolno.
- Chyba juz wiem - wyjął swoją różdżkę i zakręcił nią w powietrzu. – Dobrze?
- Tak.
- Może pójdziemy na błonia –zaproponował widząc, że milczy.
- Jasne. Musiałabym tylko odnieść to do dormitorium - powiedziała uśmiechając się przepraszająco.
- Nie dziwię się. Do Twojego jest bliżej... Więc może Cię odprowadzę? - spytał patrząc jej prosto w oczy.
- Tak, dzieki.- Nie wiedzieć czemu pod wpływem wzroku Freda przeszły ją ciarki.
- No to chodźmy - wstał, ujął wielki wolumin w ręce i dodał, wracając do swojej zabawy - Mam nadzieję, że wybaczysz, o Pani, że nie pomogę Ci wstać, ale mam w rękach bardzo ciężką książkę, której tak piękna kobieta nie mogłaby nieść. Dziewczyna spojrzała na niego, wstała i obdarzyła go promiennym uśmiechem. Był taki zabawny i słodki.
- Panie przodem.
(Chciałabym także zająć Wentwortha Millera na poboczną.)
Koniec.
Tak, więc teraz pozostaje mi tylko czekać
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Bee..
Gość
|
Wysłany: Pon 18:07, 23 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
Niestety wszyscy wyjechali
|
|
Powrót do góry |
|
|
M.
Gość
|
Wysłany: Pon 21:23, 23 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
Zauważyłam Mam nadzieje, że ktoś szybko się pojawi ;P
|
|
Powrót do góry |
|
|
Démoniaque Devil
Gość
|
Wysłany: Sob 16:07, 28 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
Taaa...
Ja nie wyjechałem, ale co
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ania Mania
Dołączył: 10 Paź 2006
Posty: 495
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z Anio Maniowej chmurki.
|
Wysłany: Pon 15:51, 30 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
Jestem za... Chociaż nie wiem czy w Slytherinie są jeszcze miejsca...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Czarna
Pani i Wladczyni Smerfow
Dołączył: 20 Lis 2006
Posty: 509
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Dupowo (A dokladniej Bremen w Niemczech)
|
Wysłany: Czw 9:34, 09 Sie 2007 Temat postu: |
|
|
Jestem ZA i to jest wlasnie ostatnie miejsce. Czyli jak Cie przyjmiemy (zastanow sie dobrze, czy nie zrezygnujesz po kilku dniach), to zamykamy rekrutacje do Slytherinu
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
M.
Gość
|
Wysłany: Nie 19:58, 12 Sie 2007 Temat postu: |
|
|
Niee zrezygnuje. Tak więc? Mam się czuć przyjęta?
Ps. Przepraszam, że tak długo, ale są wakacje, rozumiecie- nie miałam dostepu do kompa
|
|
Powrót do góry |
|
|
Czarna
Pani i Wladczyni Smerfow
Dołączył: 20 Lis 2006
Posty: 509
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Dupowo (A dokladniej Bremen w Niemczech)
|
Wysłany: Nie 22:49, 12 Sie 2007 Temat postu: |
|
|
Jestes przyjeta i sie rejestruj, bo chce Ci dac dostep do "Tylko dla Autorow" i zrobic modemem wlasnego tematu
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Martynka
Gość
|
Wysłany: Wto 17:27, 28 Sie 2007 Temat postu: |
|
|
Zamykam
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|